Po siedemdziesiątce nie była nikomu potrzebna, nawet syn i córka nie złożyli jej życzeń z okazji urodzin

Lidia siedziała na ławce w szpitalnym parku, a z jej oczu płynęły łzy. Dziś skończyła siedemdziesiąt lat, ale żadne z jej dzieci nawet nie złożyło jej życzeń. Pogratulowała jej tylko współlokatorka, która nawet dała jej skromny prezent.  Pielęgniarka Kasia dała jej jabłko na cześć rocznicy. Ogólnie rzecz biorąc, szpital był dobry, ale personel był zupełnie obojętny.

Widać wszyscy rozumieli, że dzieci przyprowadzają tu starców, kiedy stają się dla nich uciążliwi. Lidię przywiózł tu syn, twierdząc, że musi odpocząć i wyzdrowieć, ale w rzeczywistości tylko przeszkadzała synowej.

Była właścicielką mieszkania, ale syn zmusił ją do spisania aktu darowizny na jego rzecz. Zanim podpisała wszystkie papiery, przekonał ją, że będzie mieszkać w domu tak jak dotychczas. Potem jednak wszyscy się do niej wprowadzili, a ona zaczęła wojnę z synową.

Synowa zawsze znalazła coś do zarzucenia, że barszcz niesmaczny , że kałuża w łazience i wiele innych. Za pierwszym razem  syn stanął w obronie matki, ale potem przestał i zaczął na nią krzyczeć. Z czasem Lidia zaczęła zauważać, że syn i synowa o czymś szepczą.

I wtedy w jakiś sposób syn zaczął mówić, że dobrze by było, gdyby odpoczęła i wyzdrowiała. Patrząc synowi w oczy, matka zadała mu pytanie:
– Czy zdecydowałeś się, synu, umieścić mnie w domu starców?

Syn zaczerwienił się, spuścił oczy i powiedział:
– Mamo, po co zaczynasz, to jest tylko sanatorium, pojedź na miesiąc odpocząć, a potem wróć do domu.

Potem ją przywiózł, podpisał jakieś papiery, obiecał, że niedługo wróci, i wyjechał. Teraz mieszka tu od dwóch lat.

Zadzwoniła do syna i odebrał jakiś mężczyzna, który powiedział jej, że syn sprzedał mieszkanie. A teraz nie miała pojęcia, gdzie go znaleźć. Na początku płakała wiele nocy, bo kiedy ją tu przywieźli, dobrze wiedziała, że nigdy nie wróci do domu. Bardzo bolało ją to, że kiedyś skrzywdziła swoją córkę, w imię szczęścia syna.

Lidia pochodziła z wioski. Mieli duży dom i prowadzili gospodarstwo. Pewnego dnia przyszedł sąsiad i zaczął opowiadać jej małżonkowi, że w mieście żyje się lepiej: mają dobre zarobki i mieszkanie.

Mężowi od razu spodobała się myśl o przeprowadzce do miasta. Namówił do tego Lidię , sprzedali wszystko na wsi i przenieśli się do miasta. Sąsiad miał rację, od razu dostali mieszkanie, potem stopniowo kupowali meble, a nawet stary samochód , w którym mąż miał wypadek.

Mąż Lidii zmarł dzień po wypadku w wyniku odniesionych obrażeń. Kiedy go pochowano, została sama z dwójką dzieci. Aby wychować dzieci, nawet wieczorami szorowała podłogi w wejściu do domu. Lidia miała nadzieję, że gdy dzieci podrosną, będą jej pomagać, ale to się nie udało.

Najpierw syn wpadł w kłopoty i musiała pożyczyć sporo grosza, żeby go nie wsadzili do więzienia. Po jakimś czasie córka wyszła za mąż i urodziła wnuka. Na początku wszystko było w porządku, ale potem wnuk zaczął chorować. Moja córka rzuciła pracę, żeby móc zająć się synem, ale lekarze nadal nie potrafili zdiagnozować choroby wnuka.

Następnie u wnuka zdiagnozowano jakąś chorobę, którą można było leczyć tylko w jednym szpitalu . Do tego szpitala była długa lista oczekujących. Kiedy moja córka leczyła swojego syna, jej mąż ją zostawił. Wtedy moja córka poznała w jednym ze szpitali wdowca, u którego córki zdiagnozowano tę samą chorobę.

Zaczęli mieszkać razem. Cztery lata później mąż córki potrzebował pieniędzy na kosztowną operację. Lidia miała potrzebne pieniądze, oszczędzała je na pierwszą ratę za mieszkanie dla syna.

Kiedy córka poprosiła matkę o pożyczkę, ta odmówiła, nie chcąc wydać jej na obcą osobę. Córka obraziła się na nią i powiedziała, że nie ma już matki. Nie rozmawiała z nią już od jedenastu lat.

Lidia wstała z ławki i powoli wróciła do pensjonatu. Nagle usłyszała:
– Mamo!

Serce prawie wyskoczyło jej z piersi. Obejrzała się i zobaczyła swoją córkę. W tym momencie nogi jej się ugięły i prawie się przewróciła, córka ją podniosła.

– Tak długo cię szukałam. Brat nie chciał podać mi adresu. Powiedział mi dopiero wtedy, gdy zagroziłam mu sądem za nielegalną sprzedaż twojego mieszkania.
– Mamusiu, przepraszam, że tak długo nie mogłam Cię odwiedzić. Na początku byłam na Ciebie bardzo zła, a potem odkładałam to na później, a poza tym bardzo się wstydziłam. Kilka tygodni temu śniło mi się, że chodzisz po lesie i płaczesz.

Kiedy obudziłam się rano, poczułam się bardzo źle. Powiedziałam mężowi o tym śnie, a on kazał mi przyjść i pogodzić się z Tobą. Przyjechałam, a tam byli obcy ludzie, którzy nigdy cię nie widzieli. Potem musiałam długo szukać brata. Mamy duży dom nad morzem. Mój mąż powiedział, żebym cię do nas zabrała”.

Lidia przytuliła córkę i rozpłakała się, ale tym razem po jej policzkach popłynęły łzy radości.

 

Rate article
Po siedemdziesiątce nie była nikomu potrzebna, nawet syn i córka nie złożyli jej życzeń z okazji urodzin