Rano Helena unosiła się na skrzydłach szczęścia. Od ponad tygodnia była w związku z przystojnym chłopakiem. Poznali się na portalu randkowym. Na początku kontaktowali się tylko tam, a potem wymienili się numerami telefonów. Wczoraj spełniło się jej marzenie: Robert zaprosił ją na premierę filmu sci-fi do kina.
– Pracuję w soboty, będę wolny około piątej. Kino jest zaledwie dwie przecznice od mojej pracy. Chciałem ci od razu powiedzieć, że w pobliżu jest świetna restauracja.
Młodzi ludzie zgodzili się, że ona zarezerwuje im stolik, a następnie złoży zamówienie i poczeka na niego w restauracji.
Helena wcale nie była zażenowana faktem, że musiała sama dotrzeć na miejsce spotkania, a potem dokonać rezerwacji. Uważała go za księcia, który nie lubi prostaczek.
Robert był dobrze zapowiadającym się pracownikiem banku, kapitanem amatorskiej drużyny siatkarskiej i zapalonym podróżnikiem. Był marzeniem każdej dziewczyny, w tym także jej. Nawet w najśmielszych fantazjach nie potrafiła sobie wyobrazić takiego faceta obok siebie.
Helena już marzyła o tym, że będzie z nim dzielić życie rodzinne, że będzie przy nim na dobre i na złe. Ale na razie młody człowiek zaproponował jej, aby podzieli się z rachunkiem z restauracji.
– Helena, zamówiłaś bardzo drogie wino, a ceny ostryg są tu strasznie , dlatego proponuję, aby każdy z nas zapłacił za swoje zamówienie.
Facet wypowiedział te słowa w tak twierdzący sposób, że Helena natychmiast wyciągnęła portfel i zapłaciła za swoją część zamówienia.
“Może on mnie testuje na merkantylizm?” – pomyślała sobie dziewczyna i natychmiast zaproponowała, że sama zapłaci za swój bilet do kina. Robert był świetnym rozmówcą, równie ciekawym jak sam film. Dziewczyna była nim całkowicie zafascynowana, ale w jej duszy pojawiały się pewne wątpliwości. Po zakończeniu filmu wszystko stało się jeszcze jaśniejsze.
– Heleno, czy mieszkasz na Wolskiej ?
– Tak, odprowadzisz mnie ?
– Tak, można tak powiedzieć, mamy prawie po drodze, pojedziemy razem, tylko ja wysiądę trochę wcześniej.
W tym momencie dotarło do Heleny, że facet chciał zaoszczędzić i podzielił cenę za taksówkę na pół.
Młody człowiek podniósł rękę do góry, a w tym samym momencie w ich stronę ruszył stary samochód.
– Może nas pan zawieźć na Wolską ?
Kierowca wyglądał na nieco młodszego od Roberta.
– Ja też mieszkam w tej okolicy. To będzie moja ostatnia trasa na dziś. – odpowiedział młody człowiek i otworzył drzwi samochodu.
– Jedziecie ?
Ale wydawało się, że chłopak nie słyszał Roberta, nie mógł oderwać wzroku od Heleny.
– Jedziemy czy nie? Jesteś pijany?
– Nie, tylko myślę. – powiedział kierowca, spojrzał na Helenę i zanucił piosenkę znanej piosenkarki “Podzielimy się wszystkim po równo…”.
Zapadała noc, drogi były w połowie puste, , Robert wskazał miejsce, na którym miał wysiąść.
– Jesteś mi winna połowę- powiedział Robert do Heleny i pocałował ją w policzek.
W tym momencie bardziej niż cokolwiek innego na świecie chciało jej się płakać. W czasie, gdy się porozumiewali, wielokrotnie wyobrażała sobie ich pierwszy pocałunek, ale tego, że tak się stanie, nie mogła nawet przypuszczać.
– Co dalej?
– Nie rozumiem?
– Gdzie chcesz stanąć na Wolskiej ?
– Dom 25. – powiedziała smutno Helena.
– Nie martw się, nie będę cię obciążać kosztami przejazdu. Takie dziewczyny jak ty trzeba nosić na rękach.
– Czy mogłabyś jeszcze raz zanucić tę piosenkę?
– O prawdziwej miłości?
Kierowca szybko odwiózł Helenę do domu, zasypał ją śmiesznymi żartami i pytaniami, byle tylko zatrzymać ją przy sobie jak najdłużej.
– Przepraszam, muszę uciekać, mama już patrzy. Do widzenia! – powiedziała dziewczyna i pognała do domu.
– Do zobaczenia jutro. – powiedział kierowca .
Helena nie mogła spać całą noc. Gdy tylko zamykała oczy, śniły jej się koszmary. Ciągle śniło jej się, że musi zapłacić, ale nie mogła znaleźć pieniędzy. Dopiero nad ranem udało jej się zasnąć.
– Helena, obudź się, Robert czeka na ciebie z kwiatami.
– Robert nawet nie wie, gdzie mieszkam.
– Ale dlaczego nie wie, przecież wczoraj przywiózł cię do domu, a potem długo gruchałaś w samochodzie ze swoim ukochanym.
– Mój kochany! Mamo, on ma na imię Adam. – odpowiedziała Helena i pospiesznie wyszła na balkon.