Mój mąż i ja wciąż jesteśmy młodymi ludźmi – on ma 37 lat, a ja 28.
Mamy dwójkę dzieci i zawsze uważałam, że w czasach, w których żyjemy, nie można dzielić obowiązków na męskie i kobiece.
To absolutnie przestarzałe! Jednak wszystko zależy od wychowania, a mojego Marka jest dość kiepskie i staroświeckie.
Mój mąż jest przekonany, że nie wypada robić prania czy gotować, czasem marszczy brwi, gdy proszę go o wyniesienie śmieci.
Odpala odkurzacz, ale o gotowaniu nie ma mowy – nawet śniadania dzieciom nie zrobi. Postanowiłam więc opowiedzieć o człowieku, którego podziwiam z całego serca.
Młoda rodzina mieszka w naszym bloku od dwóch lat.
Weronika pracuje w zagranicznej firmie i dostaje szalone pieniądze. Zawsze jest elegancko ubrana, jeździ świetnym samochodem i z tego co wiem, jest kimś w rodzaju szefa. Jej mąż Robert jest bardzo miły i dobrze wychowany, z zawodu inżynier, ale ostatnio nie ma pracy. Ale nie jest z tych, co leżą cały dzień na kanapie przed telewizorem, nic z tych rzeczy. Opiekuje się ich dzieckiem, które ma rok.
Skorzystał z urlopu macierzyńskiego i poświęcił się opiece nad małą Moniką.
Karmi ją, zmienia pieluchy, kąpie, wyprowadza na spacery. I na tym nie poprzestaje – pierze i gotuje.
A kiedy on i Weronika są razem, wyglądają na tak zakochanych i szczęśliwych, że nie mogę przestać im zazdrościć.
Nie wiem, czy im by się to spodobało, dlatego nie piszę, w jakim mieście mieszkamy.
Chcę tylko powiedzieć mojemu Markowi i wszystkim, którzy myślą tak jak on, że są tacy mężczyźni jak sąsiad – jak Robert .
Czapki z głów dla niego!