W końcu moja córka przedstawiła nam swojego narzeczonego. Nie polubiłam go od razu. Mojemu mężowi wydawał się zbyt leniwy, chociaż pracował w warsztacie samochodowym. Ale moja córka za nim szalała. Mówiła o nim cały czas, na okrągło. Chcieliśmy z mężem odwieść córkę od tego małżeństwa, ale nie posłuchała nas. Przygotowywali się już do ślubu. Postanowili zorganizować je w restauracji. Pan młody był odrażający. Siedział jak narcystyczny paw. Po ślubie młodzi wynajęli mieszkanie, nie chcieli mieszkać z rodzicami – ani z nami, ani z jego.
Nie spieszyło im się do posiadania dzieci. Raz pojechałam z nimi do domku letniskowego, mój mąż został w domu. Córka się opalała, ja gotowałam obiad i patrzyłam przez okno na zięcia. Siedział na tarasie, jak zwykle z telefonem w ręku, rozmawiając z kimś. Był odchylony do tyłu, uśmiechał się i pisał. Rozpierała mnie ciekawość. Jak mogę przeczytać tę korespondencję?
A potem, na szczęście, moja córka zawołała go. Rzucił telefon na stół i pobiegł do niej. Podbiegłam , podniosłem telefon i przeczytałam:
-Kochanie, gdzie jesteś?”
– Na wsi z teściową.
-Cóż, powiedz im, że masz pilną pracę w warsztacie.
– Nie mogę, teściowa mi nie ufa.
– No, wymyśl coś, proszę, czekam na ukochanego, buziaki.
Wybuchnęłam złością. Rzuciłam telefon na stół i wróciłam na werandę. Jakąś godzinę później zięć zaczął opowiadać córce, że szef pilnie wzywa go do pracy. Powiedziałam mu, żeby zadzwonił do swojego szefa i poprosił o dzień wolny, mówiąc, że jest poza miastem i wypił piwo. Ale moja córka natychmiast stanęła w jego obronie. Niech jedzie, bo szef dzwoni. “Gdybyś tylko wiedziała, córko, dokąd on idzie.”
Co powinnam zrobić? Byłam taka zdenerwowana. Powinnam powiedzieć córce czy milczeć? Nie zniosłaby tego…