Jestem żoną człowieka, którego rodzice od bardzo dawna nie przyjmują do wiadomości, że ich syn jest już po rozwodzie. Mimo że od tego czasu minęły ponad 4 lata. Ciągle próbują ich godzić. On i ja pobraliśmy się trzy lata temu. Prowadzimy szczęśliwe życie.
Moja teściowa uważa, że syn postąpił pochopnie i głupio. A on musi wszelkimi sposobami odbudować relacje z rodziną byłej żony. Przecież jego syn nadal tam jest.
W czasie, gdy poznałam Adama, był już po rozwodzie. Rzekomo rozwiedli się za obopólną zgodą. A ona szczęśliwie wyszła ponownie za mąż. Prawdopodobnie kochanek był powodem ich rozstania.
Może popełniliśmy błąd, biorąc ślub. Moja matka nalegała, żebyśmy się pobrali. Zaszła w ciążę,a ja nawet nie byłem zakochany. Po prostu chodziłem z nią, to wszystko. Gdyby nie to, że była w ciąży, nie ożeniłbym się z nią”. – Tak wyjaśnił mi to mój mąż.
Nie bałam się jego byłej. Na początku postanowiłam przyjrzeć mu się bliżej. Zorientowałam się, że tak naprawdę nie tęskni za tamtą rodziną, jest obojętny wobec swojej byłej żony. Jego była żona też nie była nim zainteresowana. Wyszła za mąż po raz drugi, porozumiewają się tylko w sprawie syna.
Tylko matka męża nie mogła znieść takiego stanu rzeczy. Ojciec też nie. Podejmowali ciągłe próby połączenia rodziny. I bardzo negatywnie odebrali nasz związek.
Jesteście jeszcze młodzi, macie wszystko przed sobą. Dlaczego miałabyś się angażować w czyjąś rodzinę? – pytała mnie, gdy byłyśmy same.
Odpowiedziałam, że gdyby Adam był żonaty, nie wtrącałabym się. A w tej chwili jest wolny. Teściowa chciała coś jeszcze powiedzieć, ale wszedł Adam i się zamknęła. Zrozumiałam wtedy, że nie będę mogła utrzymywać z nią dobrych stosunków. Nie byłam tym bardzo zmartwiona.
Wzięliśmy ślub i zaczęliśmy razem mieszkać. Nie utrzymywałam żadnych kontaktów z teściową. Poza okazjonalnymi świętami rodzinnymi. Wtedy musiałam wysłuchiwać jej narzekań na temat byłej rodziny mojego męża. Adam próbował uciszać swoją matkę, bo też nie był z tego powodu zbyt zadowolony. Ale potem wszystko się powtarzało.
Nie spieszyło nam się jeszcze do tego, żeby mieć dzieci. Nie widziałam siebie w roli matki. A mój mąż miał już syna. I moja teściowa była z tego powodu szczęśliwa.
Kiedy mój mąż się rozwiódł, teściowa wzięła się do roboty. Zaczęła zapraszać byłą synową na święta, wzdychała do nich. Przecież oni byli taką parą… Starała się ją za wszystko chwalić.
Sama była żona nie miała z tym nic wspólnego – była obojętna na wszystko. Po prostu przyszła i tyle. Taka bierność była wyczuwalna.
Teściowa próbowała wzbudzić w Adamie zazdrość o swoją byłą żonę. I we mnie o niego. Dzwoniła do mnie i pytała, czy wiem, gdzie jest mój mąż. Jeśli nie wiedziałam, zakładała, że jest ze swoją byłą. Albo wysyłała go do niej. To były najróżniejsze rzeczy.
Nie mam w sobie nic zazdrości. Ale to wszystko działa mi na nerwy. Jeśli spojrzeć na Adama i jego byłą z zewnątrz, to widać, że nic między nimi nie ma i nigdy nie będzie. Ale posiadanie wspólnego dziecka niczego nie ułatwia. Mąż systematycznie daje pieniądze byłej żonie. Czasami rozmawia z synem. Przyprowadza go do nas w odwiedziny. Była nie jest intrygująca, nie wyłudza pieniędzy, nie utrudnia kontaktu. I w ogóle wydaje mi się normalna. Zachowują się jak cywilizowani ludzie. No cóż, nie wyszło, i co teraz – każdy ma swoje życie. I szanują się nawzajem.
Ale moja teściowa tego nie rozumie. Ciągle knuje jakieś intrygi. Kiedy przestanie? Kiedy zmądrzeje? Mój mąż ma nadzieję, że wszystko ucichnie, gdy urodzę jej wnuka. Ale ja w to nie wierzę.