Niedawno oglądałem w telewizji reportaż o przeszczepie narządów i przypomniałem sobie tę historię.
Wydarzyła się w moim rodzinnym mieście wiele lat temu, kiedy takie operacje były jeszcze rzadkością.
Adam był synem naszych krewnych. Uroczy mężczyzna, ale obibok, pijak i hazardzista.
Miał za sobą dwa małżeństwa, dwa rozwody i dwójkę porzuconych dzieci, które dorastały bez ojca.
Pewnego dnia zachorował i tafił do szpitala. Nagle dowiedział sie, że jest poważnie chory. Zdiagnozowano u niego ciężką postać niewydolności nerek.
Leki nie pomagały i wkrótce musiał poddać się hemodializie, która była wykonywana coraz częściej, ale to również nie działało.
Jego skóra nabrała najpierw żółtawego odcienia, a następnie stała się szara jak popiół, a lekarze stwiedzili, że jedynym ratunkiem dla niego jest przeszczep zdrowej nerki. Najbardziej odpowiednimi dawcami byli oczywiście jego krewni.
Jednak jego starszy brat stanowczo odmówił nawet wykonania testów.
Stwierdził, że ma rodzinę i dzieci, którymi musi się opiekować i nie pozwoli, aby cokolwiek mu się stało, a one cierpiały z powodu jego brata, pijaka. Z kolei ojciec okazał się nieodpowiednim dawcą.
I wtedy matka, drobna i słaba kobieta, zdecydowała, że odda jedną ze swoich nerek, by ratować syna.
Byłam wtedy młodą dziewczyną i trudno mi było zaakceptować to jej poświęcenie, wiedząc ,że nie zasługiwał na nie!
Dziś jednak ją rozumiem – jaka matka by tego nie zrobiła. Choć Adam był złym człowiekiem i nie zasługiwał na to wszystko, był jej dzieckiem i nie chciała go stracić. Innymi słowy, poświęciła się, by go uratować.
Po operacji jego stan szybko się poprawił. Odzyskał zdrowy szybko zdrowie, chodził już o własnych siłach i… wkrótce znów zaczął chodzić do baru.
Pił coraz więcej i często widywano go przesiadującego na ulicach do późnych godzin nocnych .
Tymczasem jego matka nigdy nie stanęła na nogi po usunięciu nerki. Najpierw dostała jakiejś infekcji pooperacyjnej, potem leżała w domu, a dwa lub trzy miesiące później zmarła.
Na jej pogrzebie było niewiele osób, tylko najbliżsi.
Wszyscy patrzyli na Adama z wyrzutem i po cichu obwiniali go o to, że jego matka odeszła z jego powodu, a on sie nic nie zmienił, był tym samym człowiekiem co przedtem.
Adamowi jednak musiało to ciążyć, bo nigdy nie widziałam innego mężczyzny, który by tak gorzko szlochał. Stał przed jej trumną, całując dłonie zmarłej, błagając ją o przebaczenie i okazując skruchę. Niestety, za późno.
Więcej go nie widziałem. Kilka lat później dowiedziałem się, że on również zmarł.