Kiedy Robert i ja stwierdziliśmy, że nadszedł w końcu czas, aby zalegalizować naszą 3-letnią znajomość, nie mieliśmy pojęcia, ile wysiłku będzie wymagało zorganizowanie tego dnia,o którym się mówi , że musi być najwspanialszy w życiu każdej pary.
Ja chciałam czegoś takiego innego, na przykład wesela na plaży.Albo pojechać w jakieś piękne miejsce, stąpać boso po trawie, a wokół nas śpiewałyby ptaki. Moja przyszła teściowa była zupełnie innego zdania – miała wielu krewnych, których chciała zaprosić.
Obiecała ojcu Roberta, który zmarł dawno temu, a ja go nie znałam, że zrobi wszystko, co konieczne dla ich syna, aby nie cierpiał z powodu nieobecności ojca. Próbowaliśmy jej wytłumaczyć – że będzie zadowolony, jeśli Robert będzie szczęśliwy, ale nigdy nam się to nie udało.
Niestety nie mam matki.
Moi rodzice rozwiedli się dawno temu, potem mama zmarła i wychowywał mnie tata.
On, bardzo mnie kocha, chciał zaprowadzić mnie do ołtarza i też chciał weselnego przyjęcia z mnóstwem gości, ale powiedział, że decyzja należy do nas. Nawet nie wiem, jak moja teściowa oczarowała go swoimi opowieściami i zdołała przeciągnąć go na swoją stronę.
Mój tata najpierw zaproponował, że pomoże nam w organizacji, a potem stopniowo obaj połączyli siły i zaczęli podsuwać nam różne pomysły, na które mieliśmy się tylko zgodzić.
Zasugerowali, abyśmy wybrali z listy kilka restauracji z ogrodami, dwa różne kościoły na ślub i salę weselną.
Jedyną rzeczą, w którą mogliśmy podjąć sami, była suknia ślubna i garnitur pana młodego. Oczywiście nalegali na pokrycie wydatków co do grosza.
Strasznie mnie to wszystko irytowało i postanowiłem utrzeć im nosa. Zaczęłam przebierać Roberta w stroje karnawałowe.
Nie spodziewałam się, że jego brak poczucie humoru da o sobie znać, akurat w tym momencie.
Mój narzeczony nie dość, że nie zaakceptował mojego żartobliwego pomysłu, to jeszcze się wściekł – że chciałam się ponabijać z jego matki, i czy nie będzie mi przykro, jeśli zawiodę też swojego ojca.
I jak to czasem bywa, że z jednej iskry wybuchł wielki pożar.
Zaczęliśmy się kłócić i doszło do tego, że spakowałam swoje rzeczy i wróciłam do mojego mieszkania, mówiąc mu, że nie będzie ślubu i żeby mnie więcej nie szukał.
Zdaję sobie sprawę, że trochę przesadziłam, ale poczułam się urażona, że postawił mnie na drugim miejscu – jakby zamierzał poślubić swoją matkę zamiast mnie.
Przez dwa tygodnie byłam na niego zła, mimo że dzwonił do mnie co drugi dzień i pytał, czy na pewno chcę odwołać rezerwację w restauracji i odwołać ślub.
Odpowiadałam mu, że tak, ale coraz bardziej się wahałam. W końcu oczywiście mu wybaczyłam, bo bardzo go kocham.
Robert wyznał mi, że w głębi duszy był pewien, że tak się stanie, więc nie odwołał przyjęcia.
Tak więc w wyznaczonym terminie odbył się nasz ślub!
Byłam naprawdę szczęśliwa, a kiedy zobaczyłam, jak tata się ubrał, po prostu zaparło mi dech w piersiach.
Nigdy wcześniej nie był tak elegancki. Moja teściowa również się postarała – miała na sobie długą czarną suknię z pięknym naszyjnikiem z białych pereł.
Jednak największa niespodzianka czekała na nas w kościele. Zauważyłam, że oprócz druhen, nasi rodzice stali nieco z boku nas , ale w pierwszym rzędzie. Na pierwszy rzut oka uznałam, że taki jest tutaj zwyczaj.
Szybko jednak zorientowałam się o co chodzi. Okazało się, że matka Roberta i mój ojciec, organizując nasze przyjęcie, postanowili również się pobrać.
Ślub był więc podwójny, podobnie jak cała reszta – wiwaty, gratulacje i nasze szczęście.