Po ślubie mieszkaliśmy z moją teściową. Mieszkał tam również młodszy brat mojego męża. Pół roku później szwagier przyprowadził do domu potencjalną żonę. Teściowa dobrze mnie traktowała, nie było między nami żadnych konfliktów. Oczywiście dawała mi rady, uczyła mnie kosić kapustę i gotować barszcz.
Pewnego dnia piliśmy z mężem herbatę, a teściowa weszła do kuchni. Wyjęła z kieszeni lubrykant i położyła go na stole. Powiedziała : “Urozmaicaj swoje życie osobiste”. Mój mąż i ja oniemieliśmy. Wtedy moja cierpliwość pękła i zaczęłam nalegać, żeby się wyprowadzić.
Przenieśliśmy się na drugi koniec miasta, więc rzadko się z teściową stykaliśmy. Znalazła sobie kolejną ofiarę – nową synową Marię. Słuchała jej i znosiła wszystkie jej lekcje. Oczywiście teściowa doprowadziła do tego, że jej najmłodszy syn też chciał się wyprowadzić.
A jakiś czas później teściowa przyszła do nas z przyjacielską wizytą. Wyczułem jakiś haczyk – nie pomyliłam się. Zjadła z nami obiad, pogadała, a przy rozstaniu spojrzała na moje stopy i powiedziała:
– Jaki masz rozmiar? Chcę robić na drutach skarpetki.
Bez namysłu odpowiedziałem na jej pytanie, choć powinnam był milczeć. Po kilku dniach wszystko się wyjaśniło.
Maria przysłała mi zdjęcie prezentu, który przygotowała dla mnie teściowa. Były to znoszone trampki z second-handu. Teściowie włożyli do nich futrzane wkładki, aby nadać im bardziej sezonowy charakter.
Jak mam przyjąć ten prezent? Jak mam nie zepsuć świąt? Nie rozumiem jej motywów. Jeśli nie ma pieniędzy, zrób na drutach skarpetki, kup słodycze albo kartkę. Oczywiście nie zamierzam ich nosić.
Jak byś zareagował na taki prezent?