Wszyscy moi przyjaciele i znajomi uważają, że jestem bałaganiarą. Cała sprawa polega na tym, że wybierając między sprzątaniem a spacerem, wybiorę to drugie. Powiem Ci dlaczego.
Ano dlatego, że nie uważam, aby utrzymywanie porządku w domu przez cały czas było ważne. Codzienne szorowanie podłóg i innych powierzchni albo mycie rąk co godzinę nie jest dla mnie.
Moim zdaniem dbanie o siebie zaczyna się od wewnątrz. Mój dom, w mojej definicji czystości, jest zawsze czysty. Rzeczy nie leżą porozrzucane, meble i powierzchnie są czyste.
Regularnie pozbywam się wszystkich niepotrzebnych rzeczy. Uważam, że nie ma sensu trzymać rzeczy, których się nie używa.
Myję podłogi i ścieram kurze raz w tygodniu, to wystarczy. Mieszkam sama, więc nie muszę sprzątać częściej.
Uwielbiam spacery. Przed obiadem i wieczorem, zanim pójdę spać. W weekendy wolę pójść do kina, na koncert czy na jakieś ciekawe wydarzenie niż robić generalne porządki.
Kiedy podczas wizyty w kawiarni opowiedziałam znajomym o mojej postawie życiowej, stwierdzili, że jestem bałaganiarą. Oczywiście nie było to powiedziane w złośliwy sposób, ale jednak. W takich chwilach wolę milczeć. Wolę zadbać o siebie, o swój stan wewnętrzny, niż sprzątać czyste mieszkanie. Trzeba sprzątać tam, gdzie jest brudno. A tam, gdzie jest czysto, nie trzeba tego robić.
Co o tym sądzisz?