Jak czytamy w ogłoszeniu prasowym – Aleksander, który mieszka w Ekwadorze, wystawił na sprzedaż moskiewskie mieszkanie. Oprócz przestrzeni życiowej poszła jego matka, która tam mieszka.
I nie było w tym nic dziwnego. Ma do tego pełne prawo, ponieważ sprywatyzował je dawno temu. Zjawisko to nazywane jest “mieszkaniem obciążonym”. Takie mieszkania są wyceniane niżej niż cena rynkowa i są bardzo aktywnie kupowane. Właśnie w taki sposób kupił dom jeden ze znajomych mojego męża. Budynek znajdował się w pobliżu miejscowości Skodnya i była to piękna, stara chata z ogromnym podwórkiem.
Mieszkała w nim niepozorna starsza pani i to było obciążenie. Nowa właścicielka pozwoliła Obciążeniu swobodnie poruszać się po domu. Babcia często wychodziła w nocy na ganek, co niejednokrotnie szokowało grupę miłośników kebabu, którzy zbierali się na weekend u jej przyjaciółki. W odpowiedzi na pytania osłupiałych gości mężczyzna mówił im, żeby nie zwracali uwagi na niegroźną babcię.
Staruszka zawsze milczała, pozostawiono ją w chacie i zapomniano o niej. Nowy właściciel domu karmił ją i opiekował się żywą osobą. Dlatego wiadomość w gazecie o 82-letniej Natalii i jej synu Aleksandrze, którzy postanowili sprzedać swój majątek wraz z ukochaną osobą, nie była zaskoczeniem.
Na drewnianym płocie wokół placu budowy dużymi literami napisano, że mieszka tam miłość. I od razu nasuwa się myśl, że w rodzinie Malickich też tam mieszkała. Matka kąpała syna, opowiadała mu bajki, zabierała do przedszkola i szkoły, cieszyła się z jego sukcesów… A on pewnie kochał swoją matkę. Czekał na nią, aż przyjdzie do przedszkola, pisał do niej, będąc w obozie pionierskim. Nawet teraz ta kobieta opowiada w gazecie, jakiego ma dobrego syna.
Więc gdzie się to wszystko podziało? Dlaczego miłość uciekła z domu, zostawiając samotną, starą matkę? Zrobił z niej…