Tak się składa, że ja i moja siostra mamy wspólną teściową.
Wszyscy lubili mojego męża, a on miał gadane. Zabiegał o mnie, ale jednocześnie zerkał na moją siostrę. Kiedy Andrzej dowiedział się, że babcia przepisała mieszkanie na mnie, a nie na Melisę, natychmiast mi się oświadczył.
W tym czasie moja siostra była już w ciąży, bo planowała wyjść za niego, chciała go złapać na ciążę. Musiała okłamać swojego byłego chłopaka, że dziecko jest jego, żeby mieć chociaż jakiegoś mężczyznę.
Razem z mężem mieszkaliśmy w małym domku u teściów. Kiedy ich sąsiedzi postanowili sprzedać swoją działkę, mąż namówił mnie na sprzedaż mieszkania i kupno działki. Zgodziłam się. Jednak na budowę trzeba było wziąć kredyt.
Teściowa cały czas mnie wypędzała. Czepiała się wszystkiego, rozpieszczała swoją córkę i wydawała mi polecenia. Kiedy nasz dom był już gotowy, zepsuła ogrodzenie i wpuściła psy, choć wiedziała, że się ich boję. Pokazywała, że to ona jest szefem. Nieważne, jak bardzo prosiłam męża, żeby z nią porozmawiał, on wciąż twierdził, że przesadzam.
Nie wytrzymałam. Poszłam do sądu, aby uzyskać swoją część za dom i kupić osobne mieszkanie. Ale okazało się, że jedynym właścicielem domu jest moja teściowa, nie jest to wspólna nieruchomość. Jak oni zrobili ten przekręt, nie wiem. Zostałam bez dachu nad głową.
On w tym czasie dowiedział się, że moja siostra dostała mieszkanie od mojego ojca i postanowił działać. Chcąc rozbić jej małżeństwo, powiedział jej mężowi, kto jest biologicznym ojcem jej córki. Rozwiodłam się z nim, a on zrobił z Melisą to samo, co ze mną.
Przez cały ten czas nie miałam z nią kontaktu, więc zupełnie przypadkowo dowiedziałam się, że są razem. Ale kiedy Melisa zorientowała się, że ją też oszukał, zaproponowała, żebyśmy połączyły siły.
Zrobiliśmy wywiad wśród sąsiadów i dowiedzieliśmy się, że teściowa i jej syn dzięki naiwnym kobietą kupili już pięć działek. Najpierw Andrzej sprowadził do domu żonę, potem rozwodził się z nią, a ta zostawała z niczym.
Skontaktowaliśmy się z poszkodowanymi i napisałyśmy zbiorowy pozew. Nie było jednak kogo pozwać – mąż wyjechał za granicę. Teściowa została tutaj, teraz żąda, byśmy oddały jej dzieci, bo to jej jedyne wnuki.
Próbowała pozbawić nas praw do dzieci, argumentując, że nie mamy swojego mieszkania. Każda z nas miała zapewnione miejsce zamieszkania, to jej oszukańcze interesy doprowadziły do tego. Po rozprawie byłyśmy zmuszone do zorganizowania wizyty dzieci z babcią i nie uniemożliwienia im kontaktów.
Najgorsze jest to, że teściowa nastawia córki przeciwko nam. Wniosek jest taki, że babcia jest tą dobrą, a my jesteśmy tymi złymi. Bezczelnie rujnuje nasze szczęście, prosi o jakieś badania, uczy córki kłamać, że palimy i pijemy. Już stawiają nam ultimatum: jeśli nie kupimy im tabletu, powiedzą o tym opiece społecznej.
– Zabiorę wnuki. Zobaczycie!!! – krzyczy teściowa.
I co my zrobimy? Jak mamy z nią walczyć? Tyle złego nam zrobiła, a nie może się uspokoić.