Moja mama dała mi pierścionek mojej babci. Pierścionek nie jest pierścionkiem w stylu vintage. To brzydki wzór (jeśli można go nawet nazwać wzorem) i jest dla mnie za duży. Nigdy bym go nie założyła. Zdecydowałem, że skoro pierścionek jest mój, mogę zrobić z nim co chcę. Poszłam i wymieniłam go w sklepie jubilerskim za dopłatą na taki, który naprawdę mi się podobał.
Zadzwoniłam do mamy, aby podzielić się radością z udanego zakupu, a ona zrobiła mi aferę.
Jak mogłaś to zrobić? Jak mogłaś sprzedać pierścionek bez mojej zgody? Przecież to nie jest tylko pierścionek, ale wspomnienie. Rodzinna pamiątka.
Próbowałam tłumaczyć, że skoro rzecz jest teraz moja, to mam prawo nią dysponować. Ale bezskutecznie. Mama nawet mnie nie słuchała. I w tym momencie pożegnałyśmy się. Po jakimś czasie zadzwoniła do mnie, ale byłam na nią tak zła, że nie odebrałam. A ona napisała mi smsa. Okazuje się, że ta nieszczęsna rzecz nie jest dla mnie prezentem, tylko dostałam ją na przechowanie, bo nie mogę z nią nic zrobić. I po co mi to? To jest kiepska sytuacja. To dziwne, że moja mama zachowała się w ten sposób. No bo, albo się coś komuś daje albo nie. Moja babcia żyje, a jej relacje z matką, i ze mną dość napięte. Co to za pamiątka?.
To historia, którą właśnie wczoraj przeczytałam w feedzie na Facebooku i tak mnie wciągnęła, że postanowiłam ją omówić. Osobiście nie wyobrażam sobie nawet pozbycia się takiej w zasadzie “pamiątki rodzinnej”. Owszem, może to być raczej typowa sztampa niż jubilerskie arcydzieło, ale to i tak część historii rodziny. Niezależnie od tego, jaki jest związek. Nawet jeśli nikt nigdy nie będzie nosił tego pierścionka, to rzecz jest już rzadkością. A kolejne pokolenie będzie z zainteresowaniem obserwować, jaką biżuterię nosili ich przodkowie. I kto wie, co będzie w modzie. Wszystko kręci się w kółko. A dla córki to będzie wspomnienie o matce, kiedy jej już nie ma. I o jej babci też.
A tu dziewczyna wymieniła go na współczesny. Nie mówię już o jakości współczesnego złota. W ostateczności można zlecić jubilerowi przerobienie starej biżuterii. W ten sposób zarówno pamięć zostanie zachowana, jak i ozdoba nie będzie leżała bezużytecznie. Będzie zachwycać i będzie przekazywana dalej. Wciąż będzie miała swoją historię.
W ostateczności można kupić sobie biżuterię, a pierścionek zostawić w spokoju.
Ja oczywiście jestem całkowicie po stronie matki i rozumiem jej oburzenie. Przecież nawet nie przyszło jej do głowy, że córka może nie rozumieć, że to jest wspomnienie. Że jest to prezent, ale taki, który należy zachować. Nawet zwykłe prezenty niezbyt przyzwoicie jest sprzedawać czy oddawać, a tu pierścionek babci.
Ale z drugiej strony można spróbować zrozumieć dziewczynę. Na przykład nie jest ona typem osoby, która przywiązuje się do rzeczy. To taka, która woli rzeczy, które można używać, a nie tylko przechowywać. Przecież na pchlich targach jest mnóstwo rzeczy, pamiątek rodzinnych które prędzej czy później i tak stają się niepotrzebne. Może więc lepiej żyć tu i teraz, nie przywiązując się do żadnej rodzinnej historii? Skoro dziewczyna nie ma tego w sobie, nie potrzebuje pamięci, to czy powinniśmy ją winić? Okazuje się, że jej matka również nie przekazała jej tych prostych prawd.