Zrujnowałam życie mojemu byłemu mężowi i wcale tego nie żałuję!

W życie kobiety są różne etapy. Nie mówię tu o przysłowiu z różą, która z biegiem lat rozkwita jak piękny kwiat i staje się coraz piękniejsza i bardziej pożądana.

Chodzi mi o to, że kobieta staje się mądrzejsza i nie chce być traktowana przez mężczyzn na początku znajomości jako obiektu adoracji, a póżniej zmienić się w obiekt wykorzystania.

Byłam młoda, naiwna i głupia. Zdawałam sobie sprawę z tego, że jestem piękna i seksowna, bo ciągle oglądali sie za mną mężczyźni. Naiwnie myślałam, że mężczyzna, który mnie pokocha,  zadba o nasz dom i stworzymy wspanialą rodzinę.

Po ślubie urodziła się moja córka, a mąż szybko pokazał swój gwałtowny temperament – albo mnie kochał, albo był zazdrosny i mnie bił. I tak bez przerwy.

Postanowiłam poskarżyć się mamie, a ona pogoniła mnie: “Masz zdrowego i silnego mężczyznę, z bogatymi rodzicami. Nie masz się czego czepiać. Zniesiesz to – to twój mąż. Jak inne kobiety to znoszą!” Jej matczyne wskazówki nie przyniosły mi ulgi. Moje życie toczyło się swoim niezmiennym cyklem – miłość, kłótnie, pieszczoty.

Wydostałam się z piekła!
W końcu miałam dość. Zabrałam dziecko i odeszłam od Marka. Rodzice nie chcieli mnie widzieć po rozwodzie. Dla nich byłam niewdzięcznikiem i głupcem.

Mieszkałam z dzieckiem u tej czy innej przyjaciółki. Nie widziałam światełka w tunelu – samotna kobieta z małym dzieckiem na ręku, bez pieniędzy i dachu nad głową.

Najpierw dostałam pracę jako opiekunka w przedszkolu. W ten sposób rozwiązałam dwa problemy – z wychowaniem dziecka i z finansami. Potem szukając wsparcia i miłości – zostałam wykorzystana przez młodego i przystojnego mężczyznę.

Pomyślałam, ze potrzebuję kogoś starszego, i sytuowanego, kto mnie doceni a nie wykorzysta. Tacy mężczyźni od dawna pracują i są wzorowymi mężami, ojcami, dziadkami, ale ja doceniłam ich z innej strony – jako wspaniałych kochanków.

Zasypywali mnie prezentami, uwagą, miłością. Szybko przeprowadziłam się do luksusowego apartamentu, dostałam lepszą i wysoko płatną pracę, zamieszkałam w innym otoczeniu, gdzie czułam się bardziej wyjątkowa – wśród znanych osób z elity towarzyskiej.

Zapewniłam przyszłość sobie i mojej córce.Nie marnowałam czasu. Zapisałam się na studia, przeniosłam dziecko do lepszej szkoły i zaczęłam budować karierę, wizerunek i szczęście.

Ponieważ mój były mąż nie robił nic dobrego, naciskałam na teścia. Zależało mu na utrzymaniu relacji z wnuczką i ze mną, a to miało swoją cenę – wszystkie wydatki na moją małą córeczkę ponosił on.

Zabezpieczyłam  przyszłość dziecka mieszkaniem, samochodem, którym jeździłam, dobrym wykształceniem.

Potem przypadkiem dowiedziałam się, że mój były zamierza wyjechać do pracy i zamieszkać w Nowej Zelandii. Sprzedał swoje mieszkanie, cały dobytek, samochód, żeby mieć gotówkę. On i jego kochanka kupili bilety lotnicze i wyjeżdżali za dziesięć lat.

Umieściłem byłego tam, gdzie jego miejsce!

Wszyscy powiedzą: no i co z tego, że wyjeżdża? Po prostu go nie będzie, problem z głowy. Wcale nie! To nie na innej kobiecie mi zależało, tylko na moim nie wiernym Marku. Co będzie, gdy wyleci, a dziecko będzie porzeboałe jego zgody lub podpisu?

Gdzie będę go wtedy szukać – na pustyni, czy na wielu nowozelandzkich wyspach? Byłam nieugięta – chciałam go mieć pod ręką. Przez całą dobę zastanawiałem się, jak go powstrzymać.

Znalazłam starego znajomego na wysokim stanowisku, który pracował na lotnisku a on postarał się, by mojego byłego męża wzięto na kontrolę osobistą, tuż przed odlotem samolotu. Tak więc Marek spóźnił się na lot, a gdzie były pieniądze na zakup nowego i drogiego biletu?

Tak więc tata mojej córki został bez mieszkania, bez finansów i bez ukochanej.
Szybko się przyzwyczaiła i urządziła w Nowej Zelandii, gdzie początkowo zasypywała go łzawymi listami pełnymi przysiąg lojalności i miłości.

Pół roku zajęło jej poznanie mężczyzny swojego życia i całkowite zapomnienie o Marku. Teraz jest mężatką, ma dzieci i w ogóle nie pamięta o moim pierwszym mężu.

A ja nie musiałam go szukać, żeby podpisał deklaracje jako rodzic. Nie zadałam sobie trudu, by zaprosić go na bal maturalny naszej córki.

Dlaczego? Wcale nie był ojcem! Bił mnie, nie szanował mnie nie odwiedzał jej, a teraz zamierzał nas tylko zawstydzić.

Teraz mój były mąż mieszka gdzieś na głębokiej prowincji – biedny, samotny i stary. Ja natomiast podróżuję w różne zakątki świata – zabezpieczona materialnie, doceniana i kochana bardziej niż kiedykolwiek.

 

Rate article
Zrujnowałam życie mojemu byłemu mężowi i wcale tego nie żałuję!