Moje życie rodzinne nie ułożyło się, gdy mój syn miał zaledwie trzy lata, mój mąż zginął w wypadku samochodowym, a ja samotnie wychowywałam chłopca. Był bardzo podobny do swojego ojca i patrząc na niego, często myślałam o moim zmarłym mężu.
Gdy Jakub był w liceum, tuż przed Sylwestrem ktoś zapukał do naszego mieszkania. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam dziwną kobietę. Powiedziała, że chce mi przekazać ważne wiadomości i poprosiła o wpuszczenie mnie do środka. Nasza rozmowa była chaotyczna. Nieznajoma, miała na imię Barbara, pokazała mi zdjęcie swojego syna. Okazało się, że rodziłyśmy w tym samym szpitalu, w tym samym czasie. Położna, która odbierała poród, była jej sąsiadką, a osiem lat później, gdy ciężko zachorowała, wyznała, że wtedy, dawno temu, pomieszała chłopców.
Początkowo nie chciałem wierzyć w te bzdury, ale Barbara była całkiem szczera i zgodziła się nawet zapłacić za kosztowny test DNA. Odmówiłam wzięcia pieniędzy, ale postanowiłyśmy zrobić nie jeden, a cztery testy. Wyniki potwierdziły, że Jakub był jej synem, a jej Marek był moim.
Gdy siedzieliśmy z tymi świadectwami, nie wiedząc co dalej, zapytałam:
– Ale dlaczego oni są tak bardzo podobni do mojego zmarłego męża?
Wyciągając zdjęcie, pokazałam je Barbarze. Zmieniła wyraz twarzy i powiedziała cicho:
– To jest tata mojego syna. Przepraszam…
Barbara wyszła i nie rozmawiałyśmy przez tydzień, potem jednak się spotkałyśmy i postanowiłyśmy zapomnieć, że kochałyśmy tego samego mężczyznę, zapomnieć dla dobra naszych dzieci, które okazały się przyrodnimi braćmi.
Teraz Barbara jest moją przyjaciółką, a Jakub i Marek są nierozłącznymi przyjaciółmi. Może kiedyś opowiemy im historię ich znajomości i przyjaźni.