Pewnego razu zostaliśmy zaproszeni przez znajomą o imieniu Teresa na jej urodziny. Robiła je w domu. Było dużo gości, wszyscy siedzieli bardzo blisko siebie przy stole. Towarzystwo było zróżnicowane wiekowo, od dzieci po osoby starsze. Gospodyni nakrywała do stołu i zapytała nas, ile zwykle jemy pierogów . A potem sama odpowiedziała za nas wszystkich: “10 dla dzieci i 20 dla dorosłych”. Talerze zostały rozłożone, pierogi policzone.
A potem powiedziała:
-Dla każdego po pomidorze i ogórku i po jednym kotlecie.
Ziemniaki można było jeść do woli.
Dlatego zapamiętałam te urodziny, bo nie były całkiem zwyczajne.
Kobieta, która siedziała obok mnie zapytała, czy zjem pomidora. Zamieniłyśmy się, ona zjadła dwa pomidory, a ja dwa ogórki.
Jak dzieliła napojami alkoholowymi, już nie pamiętam. Nie piłam wtedy zbyt wiele.
Jeśli chodzi o słodycze, to każdy z nas dostał kawałek ciasta. Resztki trafiały do lodówki.
Myślę, że było ti trochę dziwnie.