Bezdzietna alkoholiczka – taki był mój wyrok, ale pewnego dnia wszystko się zmieniło.

Ta historia zaczęła się, gdy miałam 22 lata, od rutynowego badania ginekologicznego, podczas którego lekarz wypowiedział tajemnicze „Hmm” przeplatane jeszcze bardziej niejasnym „Mmmm”.Nie mogłam tego znieść. Podejrzewa pan coś złośliwego?”. Ale lekarz odpowiedział niejasno: „To nie jest złośliwe, ale to coś tutaj pozwala mi  sądzić,że będzie miała  pani problem z urodzeniem dzieci ”.

Następnie zlecił mi szereg badań. Wyszłam z gabinetu wściekła i przekonana, że to nie jest normalne. „Nie może mówić tak przerażających rzeczy po najzwyklejszym badaniu!”, powtarzałam sobie jak mantrę.

Następnego dnia poszłam do innego specjalisty, żeby mi postawił  diagnozę. Brzmiała naprawdę przerażająco: niezdolność do posiadania dzieci. „Dokładnie tak jak stwierdził to pierwszy lekarz”.

Ten drugi powiedział, że to tak nie działa, nawiązując do niekompetencji swojego kolegi…’ Oczywiście, że ten drugi  się myli” – pocieszałam samą siebie. Po kilku dniach nie pamiętałam już tego incydentu i cieszyłam się pełnią życia

Poznałam Marka podczas moich letnich wakacji. Był wysokim, spalonym słońcem, wysportowanym facetem. Ja byłam jego zupełnym przeciwieństwem: kochająca sport i preferująca życie w mieście.

Nie wiem, co nas do siebie przyciągnęło, ale tej samej nocy wylądowaliśmy w jednym łóżku. Rano wyszedł z mojego pokoju – po cichu, zostawiając mi kartkę na łóżku z brudnym napisem “Dzięki za niesamowitą noc!”. Warknęłam pod nosem coś w stylu “wszyscy mężczyźni są tacy sami” i obróciłam się na drugi bok, żeby jeszcze trochę pospać.

Bezdzietna ,będę cieszę się wieloma dziećmi.

Kilka miesięcy później zaczęłam chodzić z Mikołajem. Na początku spotykaliśmy się w stołówce studenckiej, a on ciągle próbował zwrócić na siebie moją uwagę. W końcu mu się udało.

Cóż, zdecydowanie nie był wielką miłością, ale nie był też nudny. Krótko przed Bożym Narodzeniem Mikołaj padł na kolana i zaproponował mi małżeństwo. Pomyślałam, że fajnie byłoby się zgodzić.

Zorganizowaliśmy wielkie zimowe wesele według wszystkich zasad. Jego rodzice okazali się dość konserwatywni i nalegali na mnóstwo gości, przestrzeganie wszystkich głupich (z mojej perspektywy) rytuałów związanych z zakupami dla panny młodej itp.

Bezdzietna!

To była diagnoza, która dosłownie mnie załamała. Mikołaj i ja czuliśmy się bardzo szczęśliwi jako rodzina. Rok, dwa, trzy…

Jedyną rzeczą, która kładła się cieniem na naszym związku, był brak potomka. Próbowaliśmy wszystkiego.

Poszliśmy do jednej z najbardziej znanych klinik leczenia niepłodności. Gdy kategorycznie stwierdzili, że problem tkwi wyłącznie we mnie, domowa atmosfera rozsypała się w proch.

Wesoły Mikołaj zamknął się w sobie, a ja obwiniałem siebie i zacząłem sięgać po alkohol.

I znowu sama… Między mną a mężem nie układało się najlepiej, byliśmy w separacji. Coraz częściej zostawałam sama w domu, on się spóźniał. Zaproponowałam mu adopcję dziecka, ale Mikołaj spojrzał na mnie chłodno i uciął: “Myślisz, że pijanej kobiecie pozwolą na coś takiego?”.

Jego słowa okazały się decydujące. Zarówno dla mnie, jak i dla naszego związku. Rozstaliśmy się polubownie. Ale definicja “pijanej kobiety” otrzeźwiła mnie. Odstawienie alkoholu okazało się najłatwiejszą rzeczą na świecie. Ale samotność była o wiele trudniejsza do pokonania.

Powoli przełknęłam rozwód i fakt, że nie miałam bratniej duszy poza rodzicami i nie zanosiło się na to w najbliższym czasie. Kilku moich przyjaciół było rodziną, a ja jakoś nie pasowałem do ich towarzystwa. Zamiast cierpieć, postanowiłam poznać nowych przyjaciół. Czy może być do tego lepsze miejsce niż morze? Co prawda sezon już się skończył, ale i tak nie lubiłem letnich upałów. Udałam się do Ustki z myślą o długich spacerach wzdłuż wybrzeża.

“Widziałem już te piękne oczy” – szepnął mi do ucha ciepły męski głos, gdy piłam kawę w restauracji niedaleko wejścia na plażę. Odwróciłam się powoli i z najwredniejszym spojrzeniem, do jakiego byłam zdolna, próbowałam umieścić intruza tam, gdzie jego miejsce. Ale naprzeciwko mnie uśmiechał się Milen, moja jednonocna letnia przygoda sprzed lat. Uśmiechnął się i bez pytania usiadł naprzeciwko mnie.

Rozmawialiśmy, wspominaliśmy naszą przygodę, a Mikołaj powiedział bezczelnie: “Chyba nie oczekujesz, że przeproszę za liścik? Taki już jestem. Nie nadaję się do długich związków. Ale podobało mi się z tobą”. A potem przygwoździł mnie do krzesła: “Zróbmy to jeszcze raz, co?”.

Spodziewaj się niespodziewanego! Był taki film. To o nim myślałam dziś rano. Noc z Mikołajem była… nawet “bardziej namiętna” niż nasza pierwsza próba. A najwspanialsze z tego wszystkiego było to, że tym razem nie wyszedł.

Zamiast “Dzień dobry”, powiedział mi: “Ty i ja świetnie do siebie pasujemy. Nie czekajmy, aż los połączy nas po raz trzeci przez przypadek, abyśmy mogli być z sobą. Co powiesz na to, żebyśmy się pobrali?”.

Myślałam, że żartuje. O nie! Pobraliśmy sie w tym samym miesiącu – bez przygotowań, bez pompatycznych ceremonii ślubnych i z niewielką liczbą gości.

Moja nowa rodzina…

Zanim się pobraliśmy, chciałam być szczera i powiedziałam Mikołajowi o mojej bezpłodności. A on tylko wzruszył ramionami i odpowiedział w typowym dla siebie stylu: “I co z tego? Wiesz, ile jest porzuconych dzieci, które byłyby szczęśliwe, mając rodzinę”. Ta jego strona była dla mnie nowa i mile mnie zaskoczyła. Ponieważ nie mieliśmy pretensji, w tym samym roku udało nam się adoptować dwie siostry.

Starsza dziewczynka jest teraz w pierwszej klasie, a młodsza i ja uczymy się razem liczb do 10. Okazało się że ten drugi lekarz miał rację. Nie wiem, jak się dowiedział i co wtedy zobaczył, ale jego diagnoza była prawidłowa. Ale z drugiej strony, mam teraz dzieci, dużo dzieci. Mikołaj i ja zdecydowaliśmy się na prywatne przedszkole i teraz przez cały dzień otaczają mnie radosne dziecięce głosy.

 

Rate article
Bezdzietna alkoholiczka – taki był mój wyrok, ale pewnego dnia wszystko się zmieniło.