Robiłam wyrzuty współmałżonkowi, że mieszka w moim mieszkaniu. W jeden weekend spakował się i wyjechał.

Niedawno wraz z rodziną wybraliśmy się na wieś i usłyszeliśmy tam ciekawą historię. Oto ona. Jest sobie Wiktoria, była żona Piotra. Ich małżeństwo trwało ponad dwadzieścia lat. Nie znam wszystkich niuansów ich życia, tylko to, co opowiedzieli mi miejscowi.

Po ślubie matka i ojciec Wiktorii dali młodej rodzinie mieszkanie. W tym czasie Piotr pracował przy produkcji mebli, a Wiktoria w administracji. Pensje nie były złe, pieniędzy starczało na wszystko. Piotr umiał pracować rękami, robił wszystko w nowym domu.

Mieli tylko jedno dziecko, syna. Z nie najlepszym i miłym charakterem: szkodliwy i zbyt pewny siebie. Matka zawsze pozwalała mu na wszystko, a ojciec próbował mu tego zabronić. Z tego powodu rodzice ciągle się kłócili. Piotr nalegał, aby jego syn wyrósł na samodzielnego i odpowiedzialnego człowieka.

Kiedy Jegor był bardzo mały, ojciec próbował nauczyć go pracować. Piotr twierdził, że każdy powinien umieć pracować rękami i rozwiązywać codzienne problemy, takie jak naprawy. Na początku syn był tym zainteresowany, ale potem jego zainteresowanie wygasło.

Z kolei Wiktoria wybrała inne podejście do wychowania. Powiedziała Jegorowi, że nie musi niczego robić sam, że praca fizyczna nie jest dla niego. Ciągle dawała mu coś drogiego. Doprowadziło to do tego, że mój syn stał się leniwy i przyzwyczaił się do tego, że wszystko dostaje za darmo.

Wszystko to miało bardzo negatywny wpływ na relacje między małżonkami. Piotr i Wiktoria ciągle się kłócili. Tymczasem Jegor skończył szkołę i poszedł na studia. Rodzice płacili za jego naukę, ale syn nie lubił się uczyć i miał słabe oceny.

– A kogo my tu mamy? On w ogóle niczego nie chce! Jest zadowolony z tego, że wszystko robi się za niego. Może ty też załatwisz mu pracę? O, nie. Niech zostanie na twoich plecach. Tak będzie lepiej! – Piotr mnie zbeształ.

– Dlaczego tylko mnie? Przecież to też twoje dziecko.
– On już nie jest dzieckiem, za kilka miesięcy skończy 18 lat! To dorosły mężczyzna. Pozwól mu iść własną drogą w życiu. Ostrzegałem cię, ale nigdy mnie nie słuchałeś. Wyhodowałbym z niego mężczyznę. Ale ty mi nie pozwoliłeś. I kogo w końcu wychowałeś?

– Czy jesteś zadowolony z życia? Mieszkasz w moim mieszkaniu od lat! I nadal nie kupiłeś własnego. Więc nie masz ochoty. Niezła praca, a ty wymachujesz swoimi prawami! Chcę, żeby taki człowiek mówił mi, jak mam prawidłowo wychowywać syna.

– Właśnie o tym teraz rozmawiamy! Nie sądziłem, że kiedykolwiek zaczniesz mnie obwiniać za mieszkanie. Powiem ci coś, kochanie. Klucze dostaliśmy w prezencie ślubnym. I byłam pewna, że jest przeznaczone dla nas obojga! Tyle wysiłku w to włożyłam, postarałam się. I jak dobrze wyszło. Nie każdy ma takie fajne miejsce do życia. I ty mówisz takie rzeczy? W ogóle się tego nie spodziewałam!

Wiktoria westchnęła i wyszła z pokoju. Po tej kłótni ich relacje w końcu się pogorszyły. Jegor zgadzał się z matką i nie reagował, gdy ojciec prosił go o pomoc. Cały czas wymyślał jakieś interesy, którymi był zajęty. Piotr zdał sobie sprawę, że rodzina już go nie potrzebuje.

Pewnego weekendu spakował się i wyjechał. Okazało się, że przez całe życie odkładał pieniądze, planując kupno domu. Marzył o spokojnej starości z Wiktorią, rzeką w pobliżu. Piotr zamieszkał więc w naszej wsi. Wykończenie domu zajęło mu kilka miesięcy. I poznał nową kobietę – wdowę o imieniu Elena. Minęły dwa lata. Małżonkowie zaczęli mieszkać razem.

Co robią była żona i Jegor? Ani razu nie skontaktowali się z Piotrem, nawet nie zadzwonili. Tak to już w życiu bywa.

 

Rate article
Robiłam wyrzuty współmałżonkowi, że mieszka w moim mieszkaniu. W jeden weekend spakował się i wyjechał.