Wszystko w życiu powraca… Mój mąż złożył pozew o rozwód i wrócił do swojej byłej!

Do perfekcji opanowałam miłosną grę. Ale nie opanowałam zasad życia – że to, co czynisz innym, dobro czy zło kiedyś do ciebie wraca, że zawsze płacisz jakąś cenę za to, co robisz. Zawsze.

Wyszłam za mąż – myślę, że ani wcześnie, ani późno. Miałam 25 lat. Zrobiłam to, bo nie chciałam wracać do mojego rodzinnego miasta – malutkiego i nudnego. Co innego zostać w Warszawie.

Nie było mowy, żebym idąc do sklepu czy w drodze do pracy spotkała co najmniej 10 znajomych, którzy wypytywaliby mnie o moje życie. Och, jak marzyłam o życiu gdzieś, gdzie prawie nikt mnie nie zna i gdzie nie było możliwości, aby moi rodzice dowiedzieli się, na przykład, co robiłem w szkole, zanim jeszcze wróciłem do domu.

Chłopak dziewczyny…

Chodzi o Roberta. O tego wysokiego, ciemnookiego chłopaka, którego przedstawiła mi jedna z moich szkolnych koleżanek. Byli narzeczeństwem, ale to tylko rozbudziło moje pragnienie poderwania go jeszcze bardziej. A on wyraźnie lubił flirtować za plecami swojej dziewczyny z jej przyjaciółką.

I tak, nieco żartobliwie, Robert zaczął się ze mną spotykać, podczas gdy wciąż był z Moniką. A ja spotykałam się z kim chciałam. I nie ukrywałam tego przed nikim. Robert wiedział, że nie jest moją jedyną wielką miłością, ale z drugiej strony nie był też singlem, prawda?

Pewnego dnia Robert zobaczył, jak wysiadam z samochodu chłopaka, poczekał, aż odjedzie, zawołał mnie i powiedział, że chce porozmawiać. Wyjaśnił mi, że tak dalej być nie może. Nie chciał dzielić się mną z innymi, że nie wyobraża sobie już nawet dotykania innej kobiety poza mną.

Zaproponował, że zerwie z Moniką i zamieszkamy razem. Spodobał mi się ten pomysł, głównie dlatego, że oznaczało to, że będę miała gdzie mieszkać, zaoszczędzę na czynszu i no wiesz, podobał mi się pomysł mieszkania z tym popieprzonym chłopakiem Moniki.

Zamieszkaliśmy razem, ale po kilku tygodniach znudziło mi się to, zapragnąłem większej wolności i silniejszych emocji. Zdałam sobie z tego sprawę, gdy zobaczyłam Michała – jednego z moich byłych chłopaków, z którym kiedyś całkiem dobrze się bawiłam. Pewnego dnia przypadkowo spotkałam go na ulicy. Usiedliśmy na kawę w restauracji, porozmawiliśmy , i poszliśmy do mieszkania Michała.

To, co się stało, było cudowne i ożywiające. Powtórzyliśmy to dwa tygodnie później i zaczęliśmy się spotykać, kiedy tylko nam się podobało – dla zabawy, bez żadnych zobowiązań.

Potem zacząłem spotykać się z innymi przyjaciółmi i stopniowo wróciłem do starego stylu życia. Wyprowadziłam się z mieszkania, w którym mieszkaliśmy z Robertem. Wyprowadziłam się pewnego dnia bez ostrzeżenia, zostawiłam mu kartkę z informacją, że nie chcę już mieszkać razem. To wszystko.

Nieoczekiwany zwrot akcji…

Ale w następnym miesiącu okazało się, że jestem w ciąży. Wtedy zwariowałam. I wróciłam do Roberta. Gdy tylko dowiedział się, że jestem w ciąży, zaproponował małżeństwo. Zgodziłam się i zostaliśmy rodziną. Bez szaleńczej miłości, bez wiary w jedynego mężczyznę czy idealnego partnera. Wyszłam za mąż, ponieważ w tamtym czasie wydawało mi się to właściwe i najłatwiejsze. I dlatego, że w przeciwnym razie musiałabym wrócić do tego małego, nudnego miasteczka, z którego pochodzę.

Rok po narodzinach Emila ponownie zaszłam w ciążę. Okazało się, że dość trudno pogodzić opiekę nad dwójką małych dzieci z pracami domowymi, nie miałam wolnego czasu. A Robert ciągle pracował, był bardzo ambitny i często zostawał do późna w biurze. A może po prostu nie spieszyło mu się do domu, do wybrednej żony i dwójki dzieci, które ani przez chwilę nie dawały spokoju. Kto wie! Z pewnością nie byłam wtedy miłym towarzystwem.Ale  jak mogłam być, mając dzieci i dom do ogarnięcia przez cały dzień, nie tylko nie miałam wolnego czasu, ale prawie nie miałam chwili spokoju. Czekałam tylko, aż Robert wróci do domu, żebym mogła mu się wyżalić.

Być może ty też już zadałeś sobie pytanie, kto jest ojcem Emila. Czy to Robert, czy któryś z moich przyjaciół. Nie sądziłam, że to ważne. Może to być Robert, a może nie. Powiedziałem sobie – co, każdy popełnia błędy, byłam młoda, nie zrobiłam tego celowo.

Właściwie do dziś nie wiem, kto jest ojcem Emila i jest mało prawdopodobne, że kiedykolwiek się dowiem. Wszyscy nadal wierzą, że to Robert – rodzice, syn i nasi krewni.

Ale czy to ważne, skoro Robert i tak przestał się opiekować zarówno Emilem, jak i jego młodszym bratem Wiktorem. Nie dlatego, że uważa, że nie są jego synami. Nie, po prostu pewnego dnia – dzieci miały wtedy odpowiednio 4 i 2 lata – wróciłam do domu i zobaczyłam liścik. Bardzo krótki, podobny do tego, który przed laty zostawiłam na tym samym stole.

Było tam napisane: “Złożyłem pozew o rozwód. Między nami po prostu się nie układa”.

I rozwiedliśmy się. Teraz muszę dalej sama zajmować się dziećmi. Ich ojciec płaci małe alimenty, które nie wystarczają prawie na nic. Przynajmniej zostawił nam mieszkanie – do czasu, aż dzieci dorosną.

Robert wkrótce ożenił się z Moniką. Teraz spodziewają się pierwszego dziecka.

 

Rate article
Wszystko w życiu powraca… Mój mąż złożył pozew o rozwód i wrócił do swojej byłej!