Zmieniłam zdanie u progu małżeństwa – nie chcę wychodzić za niego za mąż.

Mam na imię Sylwia. Kiedy poznałam Dawida, miałam 16 lat, ale już wtedy zdałam sobie sprawę, że jestem w nim zakochana po uszy. Był ode mnie o dziewięć lat starszy. W dniu moich urodzin, kiedy wreszcie skończyłam osiemnaście lat, oświadczył mi się. Klęknął na jedno kolano i włożył mi na palec piękny złoty pierścionek. Ja oczywiście powiedziałam “tak”, bo tylko z tego powodu czekałam na  dojście do pełnoletności. Zdecydowaliśmy się na wesele pół roku później.

Od razu chciałbym powiedzieć, że jego rodzice byli dalecy od zachwytu z tego powodu. Jednak jako inteligentni ludzie nie obarczali mnie swoimi opiniami i nic mi nie mówili. I nawet teraz, po latach, komentarze zostawiają dla siebie.

Na dodatek okazało się, że mój Dawid jest bardzo zazdrosnym facetem. Łatwo może się zapalić i wypytywać mnie o moje związki z innymi mężczyznami. Z tego powodu spędziłam wiele bezsennych nocy. Awantury związane z zazdrością były wyniszczające.

Aż pewnego dnia, kiedy skończyłam szkołę pojawiła się kwestia pójścia na studia. No wiesz, nowa szkoła, nowe znajomości, nowe wspólne zajęcia. Dobrze, że miałam szczęście być na studiach…

Z każdym dniem jego stosunek do moich studiów coraz bardziej przypominał stąpanie boso po rozbitym szkle.  Już na weselu wszystko sprowadzało się do stwierdzeń typu: “Nie rozumiem, dlaczego chcesz iść na studia. Przecież kobieta powinna zajmować się domem rodzinnym, a nie uczyć się nie wiadomo czego, bo potem może nawet chcieć kierować mężem”.

Miałam rozterki ale zbliżała się  data ślubu , więc to bardziej zaprzątało moje myśli. Postanowiliśmy, że uroczystość będzie zwyczajna, a potem zasiądziemy w przytulnej restauracji w gronie rodziców i bliskich przyjaciół.

Spieszyliśmy się, aby powiadomić ich z dużym wyprzedzeniem. Od tego wszystko się zaczęło. Dwa miesiące poprzedzające ślub stały się dla mnie kolejnym sprawdzianem. W pewnych momentach wydawało się, że jego regularne wybuchy zazdrości doprowadzają mnie do szaleństwa.

Przekraczał wszelkie granice (jeśli w ogóle jakieś istniały), zaczął zabraniać mi kontaktów z bliskimi ludźmi i przyjaciółmi. Każda noc, która była pełna kłótni i wyzwisk, sprawiała, że myślałam coraz więcej. Około półtora tygodnia przed ślubem zdecydowałam w końcu, że ten ślub nie będzie niczym więcej niż biletem do krainy goryczy i rozczarowań.

Po rozważeniu wszystkich za i przeciw postanowiłem się rozstać. Nie myślcie, że było to łatwe. Przez cały ten czas, kiedy byliśmy razem, strasznie się do niego przywiązałam. Ale mimo że było to trudne, rozstanie było… jedynym wyjściem.

Niezależnie od tego, co czułam do tego człowieka, nie mogłam sobie pozwolić na zrujnowanie mojego życia, utratę przyjaciół i zrujnowanie relacji z najbliższymi. I na koniec chciałabym powiedzieć: drogie dziewczyny, kobiety, przy pierwszych oznakach agresji i naruszania waszej przestrzeni osobistej, uciekajcie, uciekajcie.

 

Rate article
Zmieniłam zdanie u progu małżeństwa – nie chcę wychodzić za niego za mąż.